Wylądowałem w Syktywkarze w republice Komi. Po wyjściu z samolotu widać wielki napis „Vidza koram”, który jak się domyślam w języku Komi oznacza „Witamy”. Pilot poformował jeszcze na pokładzie, iż na zewnątrz jest 5 stopni, ale powiem wam, że temperatura odczuwalna była dla mnie jak -20! Zapiąłem kurtkę i udałem się do środka. W małym budynku lotniska od razu dostrzegłem jedyną białą kartkę, na której widniało mojej imię! Kartkę trzymał pan Grigorij, który miał zawieźć mnie do Koriażmy! Pan Grigorij przypominał mi wielkiego morsa! Miał małe okularki, wielkie wąsy, złoty sygnet na palcu i duży brzuch! Nie wyglądał również na zbyt rozmownego! Spytał tylko jak minął mi lot i wspomniał coś o turbulencjach a potem udał się na papierosa! Miedzy Koriażmą a Syktywkarem trzeba pokonać jeszcze 300 km . Wsiedliśmy do samochodu, który na pewno nie był czarną wołga a okazał się dużym volkswagen typu van! Pan Grigorij włączył muzykę (rosyjski pop) i ruszyliśmy. Jak prawdziwy rosyjski kierowca, mimo ograniczenia do 70 km/h Pan Grigorij jechał 120 km/h! Byłem bardzo zmęczony i na rozmowę nie liczyłem, dlatego zaraz po przejechaniu sporego odcinka w ciszy (tzn. tylko przy akompaniamencie rosyjskich hitów) moje powieki zrobiły się bardzo ciężkie i już miałem zasnąć, kiedy nagle Pan „mors” ponownie wydał z siebie głos! Nie wiem co go tak nagle ożywiło, ale zaczął opowiadać mi o swoim samochodzie i o skrzyni biegów, o emeryturze, o wypadku drogowym swojej żony i wakacjach w Europie! Mimo zmęczenia dzielnie odpowiadałem: tak, nie i yhym! Po krótkiej konwersacji Pan Grigorij znowu zamilkł a ja na dobre zasnąłem. Obudziłem się dopiero wtedy kiedy poczułem, że moja głowa odbija się niczym piłka do Ping-Ponga! Oznaczało to iż skończył się asfalt i wtedy rozumiałem co pan Grigorij miał na myśli mówiąc na lotnisku „Turbulencje były? Teraz będą!”. Jechaliśmy teraz tylko przez lasy i przez totalny mrok tylko czasami mijając drewniane chatki. Pan Grigorij poinformował mnie że właśnie opuszczamy Republikę Komi i wjeżdżamy w obwód archangielski. Droga była okropna – dziurawa jak szwajcarski ser, właściwie nie da się tego nazwać drogą to były wielkie wyboje jak na rajdzie terenowym! Temat drogi musiał bardzo męczyć pana Grigorija, gdyż smutnym głosem opowiedział „Jeździłem po Europie i po Rosji i wszędzie są dobre drogi, wszędzie, tylko tutaj u nas nie ma. Dlaczego tak jest?” Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, ale zrobiło mi się go bardzo szkoda. Zapadła cisza i wtedy z radia poleciał refren kolejnej piosenki „Rosjo Gaz do dechy”. Pan Grigorij zaśmiał się lekko i powtórzył na głos „Tak, gaz do dechy, tylko gdzie jest droga!” jadąc przez ten mrok czułem się jakbym podróżował przez galaktykę, na dodatek zaczął padać śnieg z deszczem i już całkiem miałem wrażenie że przedzieramy się przez jakiś gwiezdny pył! Przypomniały mi się również mongolskie drogi, na których rzucało podobnie i nocne poszukiwanie jurty! W pewnym momencie zaczęliśmy mijać stojące na drodze ciężarówki, co Pan Grigorij Skomentował krótko „Coś jest nie tak”. Okazało się że dalej jedna z ciężarówek zakopała się w błocie i zablokowała całą drogę! Musieliśmy cofnąć się jakieś 50 km do najbliższego rozwidlenia dróg. Pan Grigorij opowiadał, że jesienią i wiosną (kiedy są deszcze i kiedy są roztopy) jest najgorzej i najdłużej tą trasę 200 km pokonywał w ciągu 8h. Pomyślałem, że zima musi być jeszcze gorzej! Ale Pan „mors” powiedział że zimą, kiedy droga zamarza jest gładka jak kartka papieru i wtedy właśnie można dać gazu! Wyjechaliśmy po 22 a po 4 w nocy wjechaliśmy do Koriażmy. Pan Grigorij zdradził mi, iż jest o miasteczko które składa się tylko z 3 ulic a reszta to tylko małe uliczki łączące te 3 duże! Kiedy Pan „mors” opowiadał o ulicach – ja myślałem, że znowu opuszczam wszystko i jadę w nowe miejsce, gdzie nikogo nie znam i pewnie za jakiś czas je opuszczę. Nagle w radiu poleciała piosenka, której refren brzmiał „zmieniasz miasta jak rękawiczki”, pomyślałem o miastach, które już zostawiłem za sobą i zrobiło mi się trochę smutno, że teraz nie jadę do jednego z nich! Wtedy Pan Grigorij rzekł „Jesteśmy na miejscu” i zatrzymał się przed blokiem nr 10 na ulicy Lenina!
A na koniec zdjęcie! A na zdjęciu Cukierek, który rozdawany jest w samolocie linii UTair, którymi leciałem! Cukierki nazywają się „wzlot” i mam nadzieję, że moje kolejne wzloty będą właśnie takie słodkie, jak ten cukierek!
Mr. Gregory and the road that doesn’t exist!
I landed in Syktyvkar in the Komi Republic. After disembarking the plane you can see a big sign with "Vidza koram", which I guess in Komi means "Welcome". Pilot on board said, that it was 5 degrees outside, but to be honest for me it felt like it was -20! I buttoned up my jacket and went inside. When I entered small airport building, I immediately saw a single white sheet of paper and it had my name on it ! It was held by Mr. Gregory who was supposed to drive me to Koriażma! Mr. Gregory looked like a walrus! He had small glasses, a big mustache, a gold ring on his finger and a big belly! He did not seem to be a talkative person! He only asked how my flight was and mentioned something about turbulence and then went for a smoke! There is a distance of 300 km between Koriażma and Syktyvkar. We got into the car, which was certainly not a black Volga but a big volkswagen van! Mr. Gregory turned on the music (Russian pop) and we started the journey. Athough limited to 70 km / h Mr. Gregory, like a true Russian driver, was driving 120 km / h! I was very tired and I didn’t expect any conversation, so just after passing some part of the road in the silence (only with the accompaniment of Russia hits) my eyes went very heavy and just when I was about to fall asleep, suddenly Mr. "Walrus" spoke again! I don’t know what had liven him up, but he started telling me about his car and the gearbox, the retirement, about the road accident of his wife and about vacation in Europe! Despite the fatigue, I was bravely answering: yes, no and yhym! After a brief conversation, Mr. Gregory went silent again and I fell asleep for good. I woke up only when I felt that my head bounces like a Ping-Pong ball! This meant that the asphalt ended and then I understood what Mr. Grigory meant by saying at the airport "Did you have any turbulences during the flight? Now you will have. " We drove through the forests in total darkness and we were occasionally passing some wooden huts. Mr. Gregory informed me that we just left the Republic of Komi and we entered Arkhangelskaya Oblast. The road was terrible - full of holes like Swiss cheese, actually, it could not be called road, it was rather like a rally with big bumps! Grigory told me in a sad voice :"I drove around Europe and in Russia, and there are good roads everywhere, but here. Why? " I did not know what to say, but I felt sorry for him. There was a moment of silence and then the next song played on the radio had chorus "Russia, push the gas". Mr. Gregory laughed a little and repeated aloud, "Yes, I can push the gas, but where is the road?" Driving through the darkness I felt like I was traveling through the galaxy, additionally it started to snow and rain and I felt completely like we were breaking through the stardust! It reminded me of Mongolian roads and night looking for yurts! At one point, we passed some trucks on a road and Mr. Gregory commented shortly that "Something is not right." One of them was turned out and buried in the mud and blocking all the road! We had to go back some 50 kms to the nearest crossroad. Mr. Gregory said that it is the worst during autumn and spring (when it rains and when the snow is thawing), then a route of 200 km takes 8 hours. I thought that winter had to be even worse! But Mr."Walrus," said that in winter, when the road freezes, it is smooth as a sheet of paper, and that's when you can drive really fast! We left after 22.00 hours and after 4.00 am we arrived at Koriażma. Mr. Gregory told me that it was a town that consisted only of three streets and the rest was just small streets between those 3 big ones! When Mr. "Walrus" talked about the streets - I thought that again, I was leaving everything and going to a new place where I didn’t know anyone, and probably I would leave again after some time. Suddenly, the radio played a song with a chorus "You are changing the cities as gloves," I thought about cities that I had already left behind, and I felt a little sad that I was not going to one of them ! Then Mr. Gregory said, "We're here," and stopped in front of block No. 10 on the Lenin street!
Finally, a picture! It’s a candy, which is distributed in UTair airlines, which I travelled by! The candy is called 'rise' and I hope that my subsequent rises will be so sweet as this candy!
Г-н Грегорий и дорога, которая не существует!
Я приземлился в Сыктывкаре в Республике Коми. После выхода из самолета можно увидеть большой знак "Vidza koram", который как мне кажется, в языке Коми означает "Добро пожаловать". Пилот на борту сказал, что на открытом воздухе 5 градусов, но я скажу вам, что я их чуствовал как -20! Я застегнул куртку и пошел внутрь аэропорта. В небольшом здании сразу же увидел белый лист бумаги, на котором было мое имя! Бумагу держал Г-н Грегорий, с которым я отправился в Коряжму! Г-н Грегорий напомнил мне великого моржа! У него были маленькие очки, большие усы, золотое кольцо на пальце и большой живот! Он не выглядел слишком разговорчив! Просто спросил, как мой полет и что-то упоминал о турбулентности, а затем пошел покурить! Между Коряжмой и Сыктывкаром 300 км. Мы сели в машину, это не была черная Волга а большой Volkswagen Van! Г-н Грегорий включил музыку (Русская попса), и мы отправились в путь. Как истинный русский водитель, хотя скорость ограничена на 70 км/ч г-н Григорий ехал 120 км/ч! Я очень устал, и разговоров не ожидал, так скоро после прохождения значительного участка в молчании (т.е. только в сопровождении Русских хитов) мои глаза стали очень тяжелыми и я собирался засыпать, когда вдруг Господин "морж" снова дал голос! Я не знаю, что случилось что он вдруг ожил, но он начал рассказывать мне о сваем автомобиле и коробке передач, о выходе на пенсию, о дтп его жены и о каникулах в Европе! Несмотря на то, что я устал смело отвечал: да, нет и ага! После краткой беседы, г-н Грегорий опять замолчал, и я заснул. Я проснулся когда я почувствовал, что моя голова подпрыгивает, как мяч для пинг-понга! Это означало, что асфальт закончился, и тогда я понял, что в виду имел Григорий когда говорил в аэропорту "турбулентности были? Теперь они будут ". Мы ехали через леса, только полная темнота, и лишь изредка проходили деревянные хижины. Г-н Грегорий сообщил мне, что мы оставили Республику Коми и входим в Архангельскую область. Дорога была ужасной, дырявая как швейцарский сыр, на самом деле, эту дорогу не можно назвать дорогой! Григорий грустно сказал «Я ездил вокруг Европы и в России, и везде есть хорошие дороги, везде, но здесь мы её не имеем. Почему это так? "Я не знал, что ему сказать,и мне стало его очень жалко. Наступил момент молчания, а затем в радио появилась следующая песня "Россия, нажми на газ". Г-н Грегорий улыбнулся слегка и повторить вслух "Да нажать на газ можно, только где дорога чтобы это сделать!" В этой темноте я чувствовал, что я путешествую по галактике, начал идти дождь, и я чувствовал, что иду через звездную пыль! Я вспомнил монгольские дороги и ночь когда мы искали юрты! Потом на дороге увидели ряд грузовиков, г-н Грегорий прокомментировал это коротко: "что-то не так". Оказалось, что одном из грузовиков похоронен в грязи и перекрыл всю дорогу! Мы должны были вернуться около 50 км до ближайшего перекрестка. Г-н Грегорий сказал, что осенью и весной (когда дожди и когда оттепель), один раз этот маршрут (200 км) проехал в течене 8 часов. Я думал, что зимой должно быть еще хуже! Но Г-н морж", заявил, что зимой дорога замерзает гладко, как лист бумаги, и тогда мржно нажать на газ! Мы уехали после 22 и в 4 часа ночи мы приехали в Коряжму. Г-н Грегорий сказал мне, что это город, который состоит только из трех улиц, а остальное это просто небольшие улицы между ними! Когда Г-н "морж" говорили о улицах, я думал, что снова все оставил и приехал на новое место, где никого не знаю, и, вероятно, в течение короткого времени снова уеду. Вдруг радио полетела песния которой рефреном были слова «меняешь города, как перчатки", я подумал о городах, которые уже остались позади, и я чувствовал себя грустно. Затем г-н Григорий сказал: "Мы здесь", и остановился перед зданием № 10 на улице Ленина!
На конец фото! Конфеты от UTair! Они называются "взлет", и я надеюсь, что мои следующие взлеты будут так сладкие, как эта конфетка!